Mianem „gamla” w żargonie obozowym określano więźniów w ostatnim stadium wycieńczenia organizmu i bez szans na ozdrowienie. Kierowano ich do specjalnych baraków nazywanych gamelblokami. Takie odgrodzone wysokim płotem baraki znajdowały się na wszystkich polach męskich. Tam bez pożywienia i pomocy lekarskiej więźniowie konali w powolnych męczarniach.
Znane są przypadki uśmiercania ich za pomocą uderzenia tępym narzędziem w głowę, wieszania oraz wybijania im złotych zębów przez więźniów funkcyjnych. Ci, którym udało się przeżyć kilka dni, podobnie jak niezdolni do pracy Żydzi, byli mordowani. W gamelblokach przetrzymywano także wyselekcjonowanych w rewirach chorych przed wysłaniem ich na śmierć w komorach gazowych.
Tylko nielicznym, dzięki pomocy kolegów-współwięźniów, udało się potajemnie opuścić gamelbloki. Taką osobą był na przykład lekarz żydowski Tadeusz Stabholz.
Ludzie są zrezygnowani i kompletnie wycieńczeni. Większość ma rany i wrzody na nogach. Szkielety. Jedyną ich myślą jest troska, czy przed śmiercią dadzą jeść. Bo że idziemy do gazu, z tego zdają sobie sprawę wszyscy. Mijają minuty, godziny. Zapada zmrok. Jeść już dziś nie dostaniemy. Dla skazańców szkoda jedzenia.
Dr Tadeusz Stabholz