Od połowy grudnia 1943 r. do połowy marca 1944 r. przybywały na Majdanek tzw. transporty chorych i kalek kierowane tu przez Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy. Znajdowali się w nich skrajnie wyczerpani oraz nieuleczalnie chorzy. Dla wielu długa podróż zimą w wagonach towarowych kończyła się śmiercią. Mężczyzn i kobiety przywożono z obozów koncentracyjnych w Sachsenhausen, Auschwitz, Buchenwaldzie, Dachau, Flossenbürgu, Neuengamme, Mauthausen i Ravensbrück.
Oprócz wycieńczonych trafiały tu osoby z malarią, gruźlicą, niewidomi oraz więźniowie z połamanymi rękami i nogami. Pochodzili oni z Polski, Francji, ZSRR, Niemiec, Holandii, Włoch, Norwegii, Danii i Belgii. Szacuje się, że w tych transportach przybyło do obozu około 7 000 chorych. Działające dotychczas rewiry nie były w stanie przyjąć tak dużej liczby nowo przybyłych. Śmiertelność wśród tej grupy więźniów była bardzo wysoka.
Tutaj nie pracujemy, bo przecież jesteśmy tu, żeby „zdechnąć”. Zresztą to nie potrwa długo. Już teraz ustępy w głębi baraku wypełnione są po brzegi trupami, które przyniosła noc. Nie ma nawet apelu, szkoda fatygi, za miesiąc wszyscy będziemy martwi. (…) I oto jesteśmy tu już trzy tygodnie. Raptem zbierają nas po to, żeby nas przenieść. Przechodzimy na sąsiednie pole, tzw. szpital. Jest tak samo okropne jak pierwsze, tylko krematorium jest bliżej. Po przybyciu zauważamy skaczące po podłodze pchły. Jest ich pełno w kocach, które nam dano, a wszy są tak samo liczne. Tym razem moim sąsiadem na pryczy jest pewien kapitan honorowy Sztabu Generalnego. Nie jesteśmy długo razem, cierpi on na dyzenterię. W nocy zrywam się, żeby przynieść mu basen, bo już nie ma siły się podnieść. On również nagle umiera 21 marca 1944 r., próbując przedtem coś mi powiedzieć… Nigdy nie dowiem się co. Mam wrażenie, że jestem pionkiem w jakiejś grze. Wszystkie inne pionki wkoło mnie padają.
André Rogerie
Przywieziono 780 najciężej chorych kobiet i trzeba je było ratować. Badania utrudniało to, że wśród nich Polek było tylko 240, reszta cudzoziemki, z których większość znała tylko ojczysty język. Trzeba było wyszukiwać tłumaczki, a doliczyłyśmy się w tym transporcie aż 18 narodowości. Były Holenderki, Dunki, Francuzki, Belgijki, Jugosłowianki, Norweżki, Rosjanki i inne – istna wieża Babel.
Dr Stefania Perzanowska